Ogólnie widziałam dużoo głupsze amerykańskie filmy ale w końcówka w której chłopak dzwoni do Taty i mówi: Tato zrobiłem coś złego a Tatuś mu mówi a co Ty się będziesz martwił jest GIT- to dla mnie za dużo. Dlaczego? Bo ta rozmowa dotyczy tego, iż owy nastolatek po latach bycia ofiarą przemocy fizycznej morduje znęcającego się nad nim i jego matką ojczyma. A Ojciec z którym rozmawia - od kilku lat nie żyje. Film to jedna wielka niespójność. Z jednej strony ma nas poruszyć niewątpliwa tragedia chłopca a z drugiej strony w 3 sekundy mamy przejść do porządku dziennego nad morderstwem, którego dopuszcza się chłopak. Nie chodzi o to, żeby robić z chłopaka potwora ale przecież w gruncie rzeczy morderstwo położy się cieniem na jego życiu. A nie prosił o to, żeby być postawiony przed takim wyborem. Reżyser załatwia cały problem nawinym " dont worry be happy" w ostatnich 2 minutach filmu. Anne Hathaway jest niewarygodna w roli zdesperowanej ofiary przemocy jest raczej groteskowa i do końca nie wiadomo o co jej chodzi. Matthew Mcconaughey też zachowuje się jak potłuczony w tym filmie ale.... Ale jest jedno ale........ Jakie on ma ciało...... dzizas..... co to jest za ciacho..... Zabrzmi to seksistowsko ale te sceny w których jest rozebrany alobo pokazuje klate..ufffff... te sceny można obejrzeć. Reszte można przewinąć. :)